Artykuły,  Nowa Zelandia

Kino Nowej Zelandii

Dzięki trylogii Petera Jacksona Nowa Zelandia jeszcze długo kojarzyć się będzie z krajobrazami z kadrów „Władcy Pierścieni”. O filmach tego egzotycznego kraju w powszechnej świadomości wiadomo jeszcze mniej niż o kinie sąsiedniej Australii, mimo że wbrew pozorom wiele obie kinematografie łączy: podobne losy, poruszane w fabule tematy, problemy, z którymi musiały zmierzyć się w ostatnich latach. Podobno Nowozelandczycy mają dwie miłości rugby i film. W przeciwieństwie do sąsiedniej Australii, rodzime kino cieszy się tu sporą popularnością. Nowozelandczycy hołubią swoją tożsamość kulturową i celebrują każdy przejaw międzynarodowego sukcesu. Pierwszy nowozelandzki film fabularny powstał w 1914 roku, jednak „Hinemoa” George’a Tarra nie przetrwała do naszych czasów.

Za największego pioniera wczesnego kina kiwi uważa się Rudalla Haywarda, twórcę dość płodnego jak na ówczesne techniczne warunki nowozelandzkiej kinematografii (zwłaszcza u jej początków). Był autorem filmów fabularnych, dokumentalnych i krótkometrażowych, w których poruszył tematy do tej pory powracające w produkcjach Nowej Zelandii, jak przemiany kulturowe i społeczne, historia kolonizacji zielonej wyspy, stosunki między Pakeha a Maorysami. I choć jego późniejsze flmy (zwłaszcza po II wojnie światowej) nie dorównują tym z czasów kina niemego, a sam Hayward zmarł w poczuciu, że nie doceniono dostatecznie jego osiągnięć, to i tak jego wkład w rowój kina Nowej Zelandii trudno pominąć.

Z kolei John O’Shea, który choć w ciągu trzydziestu dwóch lat (1940-1972) nakręcił jedynie trzy filmy fabularne i jeden dokumentalny, stanowi pomost łączący epokę powojennego zastoju i nową falę lat 70. Podobnie bowiem jak w sąsiedniej Australii, kinematografia nowowzelandzka odrodziła się dzięki zmianom, które zaczął wprowadzać rząd na przełomie lat 60. i 70. Gdy w Australii powstawała Komisja Filmowa, w Nowej Zelandii w 1977 roku zostaje założony Tymczasowy Komitet Filmowy, a rok później Nowozelandzki Komitet Filmowy – organ utworzony i finansowany przez rząd, odpowiedzialny za wspieranie rozwoju krajowej kinematografii. W tym samym czasie pojawia się film „Sleeping dogs” Rogera Donaldsona, twórcy aktualnie znanego dzięki swoim hollywoodzkim produkcjom, jak „Koktajl”, „Góra Dantego” czy „Angielska robota”. Ekraznizacja powieści politycznej „Smith’s Dream” C.K. Steada o samotniku Smithie, który zostaje wciagnięty w rewolucyjne walki partyzantów z prawicowcami w Nowej Zelandii wraz z drugim filmem, komedią „Wild Man” Geoffa Murphy’ego, stanowi początek nowej ery w historii kina kiwi. Dwa debiuty objawiły światu nie tylko nowych reżyserów, ale także aktorów – Bruno Lawrence’a oraz Sama Neilla. Ta czwórka to najważniejsze postacie współczesnego kina Nowej Zeladnii.

Mając na uwadze to nagłe ożywienie w kinematografii nowozelandzkiej, należy pamiętać o kontekście polityczno – ekonomicznym. W 1973 roku Wielka Brytania weszła do UE (wtedy jeszcze EWG) i jednym z warunków, jakie musiała spełnić, była likwidacja uprzywilejowanej wymiany handlowej pomiędzy krajem matką a jego dawną kolonią. Wtedy zaczęto mówić o powolnym odłączaniu się Nowej Zelandii od Anglii po II wojnie światowej. 

W drugiej połowie lat 70., a zwłaszcza na początku lat 80. powstało kilka filmów, dzięki którym kinematografia nowozelandzka zaznaczyła swoje miejsce w światowym kinie. W 1980 roku na ekrany wchodzi najbardziej kasowy film nowozelandzki – „Goodbye Pork Pie” Geoffa Murphy’ego.  Komedię o bezrobotnym dziewiętnastolatku, który rusza w nieznane swoim żółtym Mini Minorem obejrzał co szósty mieszkaniec zielonej wyspy, była to też pierwsza produkcja kiwi, która pojawiła się na ekranach kin w całej Wielkiej Brytanii. Z kolei na podbój Stanów Zjednocznych ruszył Roger Donaldson, którego „Smash Palace” z 1981 roku miało uroczystą premierę w USA jako pierwsza nowozelandzka produkcja. Dwa lata później do kin w całej Ameryce Północnej wchodzi „Utu” Murphy’ego o walkach rdzennych mieszkańców wyspy z kolonizatorami w XIX wieku. W pierwszej połowie lat 80. światu objawił się też największy artysta nowozelandzkiego kina – Vincent Ward, którego pełnometrażowy debiut „Dojrzewanie” znalazł się w konkursie głównym na festiwalu w Cannes.

W filmach nowozelandzkich jak bumerang powraca w kolejnych produkcjach stała problematyka: piękne krajobrazy wzbudzające poczucie zachwytu i niepokoju jednocześnie, kwestia męskości w stanie kryzysu, zmieniająca się rola kobiet w zmaskulinizowanej kulturze, walka o prawa rdzennych mieszkańcow wyspy, historia uniezależniania się kraju od Wielkiej Brytanii, atmosfera małych miasteczek, kształtowanie się tożsamości kulturowej w zderzeniu kultury Pakeha i Maorysów, wykształcenie się odmiennych gatunków filmowych, jak choćby kiwi gotyk.

Co ciekawe, pomimo ożywienia w produkcji nowozelandzkiej, pierwszy maoryski film fabularny powstał dopiero w 1987 roku – „Ngati” w reżyserii Barry’ego Barclaya. Pod koniec lat 80. pojawiły się dwa nazwiska, które okazały się niezwykle istotne dla tamtejszej kinematografii w kolejnej dekadzie. W 1988 roku Peter Jackson kręci swój pierwszy film „Zły smak”, a w 1990 Jane Campion kręci wielokrotnie nagradzany „Anioł przy moim stole”. Była to zapowiedź drugiej nowej fali w kinie kiwi (1992-95) dzięki sukcesom takich filmów, jak „Tylko instynkt” Lee Tamahori, „Fortepianu” Jane Campion, „Desperate Remedies” Petera Wellsa i Stewarda Martina, a przede wszystkim „Niebiańskich istot” i „Martwicy mózgu” Petera Jacksona.

Jackson dzięki decyzji, by ogromne przedsięwzięcie, jakim była ekranizacja Talkienowskiej trylogii o magicznej krainie Śródziemia umiejscowić w Nowej Zelandii oddał swojej rodzinnej kinematografii niedźwiedzią przysługę. Przy okazji produkcji „Władcy Pierścieni” powstało całe zaplecze produkcjne, które dzisiaj dzięki dodatkowo odpowiedniej polityce podatkowej państwa przyciąga na zieloną wyspę hollywoodzkie superprodukcje, jak choćby „Opowieści z Narnii”. To z kolei gwarantuje rozwój ekonomiczny i miejsca pracy dla mieszkańców. Przez pewien czas Nowozelandczyków ogarnęło wręcz „hobbitowe” szaleństwo, każde miasteczko miało miejsce związane z talkienowskim światem. Dzisiaj mówi się nawet o epoce „postalkienowskiej”.

Z początkiem nowego stulecia w kinematografii nowozelandzkiej do głosu doszło nowe pokolenie filmowców. „Czarna owca” Jonathana Kinga, „Jeździec wielorybów” Niki Caro, „No 2.” Toa Fraser, „Orzeł kontra rekin” Taiki Cohena czy „Deszcz” Christine Jeffs to dowód na to, że jeszcze nie jeden raz usłyszymy o kinie tego dalekiego kraju.

orzel_kontra_rekin_6
                                                           „Orzeł kontra Rekin” – www.vivarto.pl
 
Martyna Olszowska
 
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *